Start  ›  Biblioteczka oliwska  ›  Wycinki  ›  Biedne sieroty!  ›

Pomorska Biblioteka Cyfrowa

Biedne sieroty!
Uroczy jest pas ziemi między Wrzeszczem a Oliwą pod lasem ze ślicznym widokiem na morze. Piękne są tam dworki pelonkowskie. W jednym z siedmiu dworków mieści się dom sierót miasta Gdańska. Znajduje się w nim 43 chłopców i 45 dziewcząt. Domem sierót zawiaduje dozorca pod nadzorem magistratu miasta Gdańska, który dostarcza środków żywności.
Od pewnego czasu dochodziły do Oliwy różne skargi z domu sierót, a ponieważ leży na gruncie oliwskim, zarządziła Oliwa niespodziewaną rewizję. Cóż tam rewizorzy znaleźli?
Dzieci blade i cierpiące skarżyły się, że dostają liche jedzenie. Upaść się tam nie mogły, mimo, że miasto sporo żywności dostarczało. Ale dozorca ciułał ją na gorsze zapewnie czasy.
Rewizorzy znaleźli bowiem u dozorcy 5 i pół centnara makaronu, 7 i pól centnara cukru, 60 paczek miodu sztucznego, 4 i pół centnara mąki, jeden centnar ryżu, przeszło 300 dwufuntowych puszek z warzywem, przeszło dwa centnary marmelady, dwa i pól centnara krup, różne garnki smalcu, masła, mydło i inne rzeczy. Dozorca oświadczył, że 1 i pół centnara cukru to jego własność, także 20 funtów miodu pszczelnego, 40 funtów kawy niepalonej, 100 puszek z mięsem.
A co dozorca dawał dzieciom jeść? Po dwa razy w tygodniu brukiew bez kartofli, suszone warzywo lub kapustę z kartoflami lub bez nich, a raz gęste krupy. Chleba dostawały dzieci rano i po południu po kawałku, a wieczorem pól kawałka, często bez marmelady. Dla kogo to dozorca ciułał i zbierał zapasy? Przecież były dla dzieci, nie na handel.
Ubranka sierót były czarne, cienkie i po części zdarte. Dzieci zabrudzone, bo mydła do mycia nie miały, za chustki służył rękaw lub fartuszek, gdy dziecko jaki miało. Sypialnia chłopców była niezmiernie brudna, a izba dozorczyni to istny chlew dla świń.
Dzieci są ewangelickie, a pastor miał je doglądać. Była to licha opieka, a magistrat widocznie nie wiele się troszczył o swe sieroty, bo inaczej trudno zrozumieć, by sieroty trzymano w brudach i głodzono.
Będzie pewnie po niewczasie sporo wrzawy na ratuszu gdańskim. Byle tylko było to nauką na przyszłość.
Mimowoli nasuwa się pytanie, cóż się dzieje z naszemi polskiemi sierotami z Gdańska i innych miast? Czy je też głodzą? Czy mają dostateczną opiekę? Czy je wysyłają na wychowanie do luterskich i niemieckich kolonistów? Wszak nawet w Poznaniu magistrat luterski umieszczał polskie sieroty u lutrów - kolonistów. Marniały tam biedactwa, przepadały dla Kościoła katolickiego, bo o wychowaniu w duchu katolickim przecież mowy być nie mogło. A języka polskiego, to już wcale nie nauczano. Tak szły dzieci nasze na zgubę.
Nasze Towarzystwa św. Wincentego starały się o sieroty, lecz często był im dostęp do nich wzbroniony, bo na ratuszu nie mieliśmy nic do mówienia. Obecnie, a raczej po blizkich wyborach do rad miejskich będzie to jednym z pilnych obowiązków radnych naszych wejrzeć w sprawy wychowania sierot polskich. Wielką pomocą będą Towarzystwa Polek. Mają bowiem przy radach powstać komisje szkolne i społeczne z współudziałem pań. Niema wątpliwości, że doświadczone panie wejdą do tych komisji, by czuwać nad sierotami. W miastach zaś, w których większą liczbę radnych przeprowadzimy, winne się na spisie kandydatów radnych znaleźć i panie, bo sprawy społeczne będą się wprost dopraszały pracy i doświadczenia kobiet. Otwiera się więc dla kobiet wysokie pole dla działalności, które im dotychczas było niedostępne. Ochronią one biedne sieroty przed utratą wiary świętej, nie wydadzą je niemczyźnie na pastwę.
Obowiązkiem więc Polek pamiętać o zbliżających się wyborach, zaznajamiać się o prawach i przepisach wyborczych, wyszukiwać odpowiednie siły, któreby mogły wejść do rady miejskiej i poszczególnych komisji.
Praca to nowa, niezwyczajna, ale Polki nie uchylą się od niej, staną raczej na nowym posterunku dla dobra całego społeczeństwa naszego.



Początek strony.