Strona autorska |
Blog 9
1> 2> 3> 4> 5> 6> 7> 8> 9> 10> 11> 12> 13> 14> 15> 16> 17> 18> 19> 20> 21> 22> 23> 24> 25> 26> 27> 28> 29> 30> 31> 32> 33> 34> 35> 36> 37> 38> 39> 40> 41> 42> 43> 44> 45> 46>| 47>> cd. |
|
2007 - 2012 | STRONA GŁÓWNA | BLOG | GALERIA FOTOGRAFII | ARCHIWALIA | |
17112007 Otwarcie nowej siedziby Muzeum Miasta Gdyni. Muzeum młodego, tak jak młoda jest jeszcze Gdynia która nie przekroczyła „setki”. Muzeum powołane 1 stycznia 1983 r. mające do dnia wczorajszego 16.11. 2007 r. siedzibę w malutkim domku zwanym domkiem Abrahama, działacza kaszubskiego, mieszkającego w nim w latach 1920 - 23. ![]() ![]() A teraz wielki, nowoczesny gmach, nawiązujący do słynnego gdyńskiego stylu architektonicznego, „funkcjonalizmu o formach opływowych”. Niestety bez zaproszenia na otwarcie mogłem stać tylko za płotkiem, przyglądając się jak straż czy ochrona sprawdza damskie torebki i obmacuje facetów z rękami do góry. Wszystko spowodowane było planowanym przybyciem znakomitego gościa, Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dla mnie wypatrującego znajomych muzealników, konkurencyjnym gościem był Grzesiu, rodowity gdynianin, co prawda były muzealnik, którego nie mogło przecież nie być na tak spektakularnym wydarzeniu. Głównie z racji pogadania ze znajomymi, znamy Panią Dyrektor Muzeum (kiedyś wykonałem zdjęcia do katalogu wystawy miniatur malarskich), i zainteresowania jakie wzbudziło wybudowanie całkowicie od podstaw budynku przeznaczonego na cele muzealne. Prezydent opóźniał swoją wizytę. Mógł przybyć dopiero po mianowaniu ministrów nowego rządu Donalda Tuska. Gdynia, słynne miasto z „marzeń” ale i z wiatru, zniechęcała do części oficjalnej na zewnątrz gmachu. Przewidywaliśmy z Grzesiem że część oficjalna potrwa dłużej, pierwsi zaproszeni goście zablokują wejście do muzeum więc po pierwszych słowach „czołem żołnierze” do kompanii reprezentacyjnej Marynarki Wojennej, odbiliśmy od płotu i udaliśmy się do pobliskiego baru „Kotwica”, zachęcającego niskimi cenami zwłaszcza piwa. Wejście wśród gablot z pucharami robiło wrażenie koegzystencji z jakimś klubem sportowym, pewnie żeglarskim, sądząc po wystroju kameralnej salki w której usiedliśmy. Samoobsługa przy barze. Zimne piwo niestety nie dla mnie po takim chłodzeniu organizmu. Herbatka z cytryną i trochę taniej „Pliski”, dolanej częściowo do herbatki i pogaduszki o tym i tamtym. A`propos aktualnych wydarzeń politycznych Grzesiu przytoczył autentyczną historię swojej znajomości z Donaldem Tuskiem i epizod z meczem piłkarskim na boisku oliwskim. Wskazując kałużę wody przed bramką Donald zażartował „tutaj twoje miejsce śledziu”. Logo „śledź”, po sprostowaniu mailem przez Grzesia mojej informacji z życia sportowego młodzieży, o linii jego postury trenowanej do dnia dzisiejszego, okazało się określeniem kibica Arki co jest całkowicie naturalne dla gdynianina: „Lechia wapno, Arka śledzie - a Stoczniowiec w górę jedzie!”- tak śpiewało się illo tempore. Omówiliśmy jeszcze aktualne aferki i sensacyjki muzealne i ruszyliśmy na podbój nowego gmachu muzeum. Prezydent właśnie wychodził, więc korzystając ze zbiegowiska udało mi się sfotografować głowę państwa jak rozdawał autografy na zaproszeniach i informatorach. A nawet uwieczniłem szczęśliwego zdobywcę autografu. Muzeum piękne, nowoczesne, bardzo funkcjonalne, przestrzenne. Wielkie okna z podglądem na Kamienną Górę, placyk z ekspozycją dział i rozmaitego ciężkiego uzbrojenia z okresu Drugiej Wojny z Muzeum Marynarki Wojennej, widoki na morze i plażę, basen jachtowy i Skwer Kościuszki. Wiele gromadzonych przez lata dokumentów, przedmiotów osobistych ludzi zasłużonych dla miasta, wielkie powiększenia zdjęć z widokami przedwojennej Gdyni. Galeria malarstwa z obrazami Mokwy (obraz z 1940 r. wyjątkowej urody), Ostrowskiego i innych, nowoczesna ekspozycja, prawie futurystyczna. Winda na wszystkie piętra. To pierwsze wrażenia i może do nich kiedyś jeszcze powrócę. Przedstawiam reportaż z ręki, całkowicie amatorski. W barze „Kotwica” w którym po zwiedzeniu muzeum zakotwiczyliśmy powtórnie z Grzesiem, wymieniliśmy opinie o nowym gmachu muzeum. Bez zaproszeń nie mogliśmy zlokalizować tradycyjnej lampki wina, typowej dla wernisażu. Mój ojciec, Józef Petrajtis (na ocalałym dokumencie z czasów przedwojennych figuruje jako Piotrowicz), pracował jako fotograf gdyński w trzech zakładach fotograficznych. Jeden to zakład Elżanowskiego w budynku nieistniejącej już restauracji Casino, niedaleko Skweru Kościuszki. Podczas zwiedzania poprzedniej wystawy historycznej o Gdyni, (ekspozycja była w rozebranym pawilonie na Skwerze Kościuszki), na dwóch maleńkich zdjęciach 6x9 cm, rozpoznałem ojca. Stał obok planszy reklamującej usługi zakładu fotograficznego na ul. Starowiejskiej, a na drugim siedział w łodzi z informacją o zwiedzaniu portu. Może fotografował turystów na łodzi i ktoś mu zrobił również zdjęcie na pamiątkę. Wykonywał także fotografie ludzi na ulicach, bez pozowania, w marszu. Po pstryknięciu wręczał wizytówkę zakładu gdzie można było zamówić z wglądówek zdjęcie. W albumach gdynian jest pewnie wiele takich zdjęć w marszu. Wojna pozbawiła nasze archiwum rodzinne dokumentacji z czasów gdyńskich. Ocalały tylko przechowywane przez mamę fotografie z Zakopanego i Rabki. Z Rabki gdzie przeczekaliśmy okupację, wróciliśmy nie do Gdyni ale do Sopotu. Zakład fotograficzny "Foto Bałtyk" który prowadził ojciec wykonywał między innymi pocztówki - widokówki. I pamiętam jak czatowaliśmy z ojcem na Kamiennej Górze na ładne oświetlenie i chmurki, fotografując panoramę Gdyni. Również Skwer Kościuszki z jakiegoś dachu i całą sforę stateczków, Grażynę, Wandę, Pannę Wodną i inne. Później Krajowa Agencja Wydawnicza „położyła łapę” na tym prywatnym biznesie. Ale po kryjomu stoiska na Skwerze przy przystani, przez wiele lat sprzedawały pocztówki nielegalnie, produkowane nie tylko przez mojego ojca. Grzesiu pojechał „trajtkiem” do swojej matki kończyć remont łazienki. Wróciłem do skrzyżowania ulic Władysława IV i 10 Lutego i sfotografowałem centrum handlowe „Batory”. W ten piątkowy wieczór gdy ulice powoli pustoszeją, można tylko zza szyby kawiarni, czy sklepu na parterze, podejrzeć obiektywem aparatu, życie wielkiej, zakotwiczonej na stałe „atrapy”, pięknego i sławnego niegdyś pasażera. ……………………………………………………… |
||
![]() |
1> 2> 3> 4> 5>
6>
7>
8>
9>
10>
11>
12>
13>
14>
15>
16>
17>
18>
19>
20>
21>
22>
23>
24>
25> 26> 27> 28> 29> 30> 31> 32> 33> 34> 35> 36> 37> 38> 39> 40> 41> 42> 43> 44> 45> 46>| 47>> cd. |
|