|
HUCZAŁY MŁOTY KUŹNIC
Według starych kaszubskich podań, na miejscu, gdzie stoi dziś opactwo, założone przez przybyłych z Kołbacza na Pomorzu Zachodnim cystersów, znajdował się w zmierzchłej przeszłości maleńki erem. Jego mieszkaniec napotkał w okolicznej puszczy władcę gdańskiego grodu, legendarnego księcia Subisława i, udzieliwszy mu schronienia, wyleczył jego rany. Książę pod wpływem cudownego snu, jaki miał w czasie pobytu u pustelnika, postanowił wybudować tu klasztor i sprowadzić doń zakonników.
Tak mówi legenda. Pewne jest a to, że znani ze swych zamiłowań do uprawy roli, osuszania bagien, budowania mostów, uprawy ogrodów, hodowli bydła i rybołówstwa cystersi, tranie ocenili znakomite pod względem gospodarczym położenie miejscowości nazwanej przez nich Oliwą, i ze świadczącym o dużej praktyczności rozmysłem założyli tu sobie siedzibę. Bliskość morza, jezior i rzek obiecywała dostatek ryb, a sąsiedztwo siedmiu podarowanych aktem z dnia 18 marca 1178 r. przez księcia gdańskiego Sambora I wiosek, zapewniało pomoc drużynom roboczym przy uprawie folwarków, osuszaniu mokradeł i eksploatacji łąk.
20 MŁYNÓW PORUSZAŁ POTOK
W ciągu kilku pierwszych wieków po założeniu klasztoru życie klasztoru skupiało się koło zameczku książąt gdańskich, który stać miał w miejscu, gdzie dziś wznosi się pośród parku ruina starego pałacu opackiego. Pod koniec XV w. jednak i w następnych stuleciach powstał w sąsiedztwie i rozwinął się na wielką skalę ważny ośrodek przemysłowy. Twórcami jego byli częściowo cystersi, ale głównie bogaci kupcy gdańscy, którzy na wydzierżawionym od klasztoru terenie budowali nad bystrym potokiem szereg zakładów przemysłowych (młynów), produkujących wyroby niezbędne dla zaspokojenia potrzeb potężnego miasta, jakim był Gdańsk.
Wody potoku (nazywanego obecnie Jelitkowskim, w przeszłości Oliwskim) oraz wody jego równie wartkich dopływów spiętrzono w niedalekich odstępach silnymi tamami, tworząc łańcuch mniejszych i większych stawów. Spadająca z nich przepustami woda poruszała ogromne drewniane koła młynów.
PRODUKCJA
Pierwszy młyn oliwski powstał prawdopodobnie już w końcu XII wieku, jakkolwiek źródłowa wzmianka o nim pochodzi dopiero z połowy XIV stulecia. Stał on bezpośrednio w sąsiedztwie klasztoru i mełł zboże dla zakonników. O jego istnieniu świadczy dziś prócz zapisków w księgach opactwa silna tama (po której biegnie ulica Cystersów), oraz zagłębienie pozostałe po dużym stawie, położonym między wymienioną ulica a ul. Opacką i tamą następną, od południa.
Z czasem powstało w dolinie potoku coraz więcej młynów. Około 1600 r. było ich juz ponad 20: 3 lub 4 młyny zbożowe, 2 papiernie, 1 rusznikarnia, 3 młyny prochowe, 1 folusz, 1 młyn do kory dębowej oraz 13 lub 14 kuźnic żelaza i miedzi.
W ciągu wieków każdy niemal młyn zmieniał produkcję, zależnie od zapotrzebowania. I tak np. najbliżej morza położony młyn w Jelitkowie wymieniony już w 1609 r. jako służący do mielenia kości (fabrica ossum). Później przekształcono go w tartak, następnie w kuźnicę stali i z kolei w papiernię. Po zniszczeniu jej przez Kozaków w 1734 r. powstaje tam w 1742 r. kuźnia miedzi i znów stali; przez jakiś czas pracuje tu jeszcze tartak, a wreszcie z początkiem XX w. zakład kończy istnienie juz jako młyn zbożowy.
Ważna ze względów obronnych była produkcja prochu. Młyny prochowe pracowały z dala od siedzib ludzkich i innych zakładów, przeważnie w dolinkach między wzgórzami ze względu na częste eksplozje materiałów wybuchowych, co kończyło się śmiercią załogi.
Interesującym szczegółem z dziejów przemysłu oliwskiego jest fakt rozpoczęcia przez jeden z zakładów produkcji karabinów dla armii napoleońskiej, w czasie jej pobytu na Pomorzu. Po odejściu Francuzów odbiorcami broni palnej zostali Prusacy.
OLIWSKIE KUŹNICE
Najbardziej rozwiniętym przemysłem Oliwy był do lat osiemdziesiątych XIX stulecia przemysł Kuźniczy. Potężne poruszane siłą wody młoty huczały w cichej dziś Dolinie Radości i sąsiednich dolinkach między lesistymi wzgórzami oraz na obszernej nadmorskiej równinie, a nawet w miejscu, gdzie pośrodku parku znajduje sie malowniczy wodospad. Rudę i stare żelazo dla kuźnic sprowadzano głównie ze Szwecji oraz w niewielkich ilościach z Węgier i Hiszpanii. Również i Pomorze, ściślej - okolice Bytowa, dostarczały rudy darniowej dla oliwskich pieców hutniczych. Węgiel - oczywiście drzewny - zakupywano lub przygotowywano we własnym zakresie. Jedna kuźnica dawać miała ok. 36 centarów żelaza tygodniowo. Wyrabiano sztaby żelazne, drut, blachę, gwoździe, lemiesze, kowadła, a także precyzyjne narzędzia, jak małe nożyczki itp.
Przemysłem kuźniczym Oliwy opiekowali się królowie polscy, szczególnie Zygmunt August i Jan III Sobieski, który w 1678 r. zatwierdził miejscowy cech kowali. Każda kuźnica posiadała własną pieczęć, szkoliła też uczniów, którzy przez trzy lata zdobywali umiejętności zawodowe. Wynagrodzenie na wykucie 100 cetnarów stali wynosiło 300 florenów.
Oliwski przemysł żelazny czynny był prawie do końca XIX w. Około 1850 r. pracuje tam 12 młotów w 9 kuźnicach, a w 1879 r. miejscowy cech kowali skupiał 38 majstrów (podczas gdy młynarzy zboża było w tym czasie na terenie Oliwy 33).
ZAGŁADA
Po doprowadzeniu w 1870 r. do Gdańska linii kolejowej przemysł oliwski załamuje się, nie wytrzymując konkurencji wielkiego przemysłu zachodnio-niemieckiego. Szczególnie dotknięte zostały ta konkurencją kuźnice, które likwidują się szybko, a pracujący w nich majstrowie i czeladnicy rozpraszają się po świecie. Ciężki okres przetrwała tylko jedna, największa kuźnica oliwska, czynna do 1946 r. Opuszczona w tym czasie (jako nieopłacalna) przez spółdzielnię "Żeliwoak", pozostawała przez mienione 10 lat bez żadnej opieki. Jedyny ten na całym Pomorzu zabytek dawnej techniki hutniczo-kuźniczej, czynny na tym miejscu prawdopodobnie ponad 350 lat, odbudowany zostanie wkrótce na koszt warszawskiego Muzeum Techniki.
Wędrując dziś wzdłuż Jelitkowskiego potoku, od jego ujścia do morza aż do źródeł, natkniemy się jedynie na 3 czynne młyny zbożowe wzmiankowaną wyżej ruinę kuźnicy przy ul. Bytowskiej, kilka obiektów mieszkalnych i gospodarczych oraz nowy, przed paru laty wzniesiony tartak. Przycupnął on u podnóża jednej ze starych tam, tuż przed wejściem do malowniczej Doliny Radości. Wszędzie indziej pozostały tylko (uszkodzone przeważnie) tamy i przepusty. Większość stawów została spuszczona i zamieniona w łączki lub pola uprawne. Spokój znów wrócił do zacisznych dolinek między lesistymi wzgórzami.
FRANCISZEK MAMUSZKA
| |