›
›
›
Społeczność kaszubska Oliwy w II połowie XIX wieku ›
Franciszek Mamuszka, "Społeczność kaszubska Oliwy w II połowie XIX wieku", Pomerania Nr 2(73) 1977 r., str. 9-12:
Społeczność polska w Oliwie składała się w II połowie XIX w. z nieokreślonej liczby rodzin autochtonicznych i z ludności napływowej, głównie kaszubskiej, która w typowej dla tego okresu migracji chłopów do przemysłowych ośrodków osiedlała się w Gdańsku i jego okolicy, w tym dość licznie w Oliwie. Większość przybyszów składała się początkowo z bardziej przedsiębiorczych jednostek lub wypędzonych ze wsi przez biedę rodzin oraz samotnych osób. Mężczyźni szukali pracy w różnego rodzaju przedsiębiorstwach czynnych na miejscu lub w pobliskim Gdańsku, kobiety i dziewczęta znajdowały zajęcie najczęściej w gospodarstwach domowych. Z czasem osiedleńcy wrastali w miejscowy grunt, zawierali małżeństwa, w tym niekiedy z Niemcami czy Niemkami. Ci, którym poszczęściło się zdobywali samodzielność gospodarczą przez zakup lub dzierżawę drobnych gospodarstw, założenie warsztatów rzemieślniczych czy sklepików itp. Do istniejących placówek rzemieślniczych polskich i niemieckich zgłaszali się terminatorzy i mozolnie zdobywali dla siebie zawód.
Większa fala szukających chleba napłynęła do Oliwy po 1870 r., w związku z wybudowaniem linii kolejowej z Gdańska do Koszalina. Umożliwiała ona dogodniejszy dojazd do pracy w rozwijającym się wówczas intensywnie przemyśle gdańskim. Znaczna i powiększająca się stale masa ludności kaszubskiej w Oliwie nie posiadała do początków ostatniego dziesięciolecia XIX w. żadnego przywódcy, który byłby zdolny do organizowania samoobrony przed germanizacją, toczącą społeczeństwo kaszubskich osadników, bezbronne wobec bezustannych ataków ze strony niemieckiego kleru, szkoły i urzędów. Do rzadkości należało osiedlanie się w Oliwie osób narodowości polskiej, posiadających wyższe lub średnie wykształcenie. Do grupy tej należeli księża wykształceni w znanym ośrodku polskiego życia narodowego i równocześnie germanizatorskim jakim był wówczas Pelplin, gdzie rezydowali niemieccy biskupi i kanonicy nie sprzeciwiający się wynaradawianiu Polaków ale gdzie wydawano również polskie pisma, najpierw "Katolika Diecezji Chełmińskiej", a później, od 1. 1. 1869 roku głośnego kiedyś "Pielgrzyma" (pominiętego niestety w "Historii Prasy Polskiej", wydanej w 1976 roku przez PWN). Czynna była również w Pelplinie w XIX w. czytelnia polska, która podobnie jak "Pielgrzym" wpływała na kształtowanie się uczuć narodowych alumnów miejscowego Seminarium Duchownego, z którego wyszło dziesiątki zasłużonych później dla polskości działaczy. Do parafii oliwskiej trafiło w ciągu 85 lat, licząc od kasaty klasztoru w 1831 roku ponad 20 księży Polaków, w tym 4 proboszczów. Należeli do nich np. Hugo Wierciński z Pucka, Józef Zelewski ze Strzebielina, Chrystian Falkowski z Łubiany, Aleksander Tusz z Warzna, Kazimierz Gregorkiewicz z Wejherowa, Alojzy Klink z Wejherowa i na przełomie XIX/XX w. ks. Franciszek Łowicki, jedyny wikary, o którym wiadomo, że współpracował z oliwskim Towarzystwem Ludowym "Jedność". Trafiali do Oliwy również nauczyciele Polacy, ale ci - podlegając żelaznej pruskiej dyscyplinie - nie mogli nawet marzyć o pracy narodowej. Jeśli podejmowali ją, jak np. Wiktor Kulerski w pobliskim Sopocie czy Feliks Herstowski w Chełmnie, przenoszono ich natychmiast w głąb Niemiec.
Prócz nauczycieli i księży trafiali do Oliwy również lekarze polskiego pochodzenia. Pierwszym chyba lekarzem rodem z Kaszub był w Oliwie dr Franciszek Jan Żaczek ze Sławoszyna, rodzinnej wsi Floriana Ceynowy. Studiował on w Berlinie i Gryfii. Po stażu w Gdańsku rozpoczął około 1865 r. praktykę w Oliwie. Żaczek interesował się życiem miejscowych Kaszubów. Idąc zapewne za namową Ceynowy, z którym był zaprzyjaźniony podjął się pracy społecznej i rozpoczął przygotowania do założenia organizacji, mającej za cel przysposobienie młodzież¬y kaszubsk¬iej do zawodu w rzemiośle. W owym czasie zaczęła się ujawniać na Pomorzu dążność rzemieślników do organizowania towarzystw zawodowych dla obrony ich interesów, zagrożonych pojawianiem się na rynku tanich wyrobów, fabrykowanych masowo dzięki mechanizacji produkcji, rozwijanej przez prężny już w tym czasie kapitalizm. Przenoszącym się ze wsi do miasta rzemieślnikom polskim nie sprzyjało również ustawodawstwo pruskie z około połowy XIX w., nakładające na nich opłaty rujnujące egzystencję...
Na lata 60 przypada powstanie i rozwój w wielu ośrodkach miejskich organizacji, skupiających początkowo tylko mistrzów cechowych. Jako, pierwsze powstało 30 V 1860 r. Towarzystwo Rzemieślnicze w Kartuzach skupiające 33 mistrzów różnych branż. W dwa lata później zrzeszyli się rzemieślnicy w Gołubiu i Brodnicy w 1865 r. w Gniewie i z kolei w 1867 r. w Toruniu, w następnych latach w kilku innych miejscowościach Pomorza Gdańskiego.
Zagadnieniem rzemiosła pomorskiego jego trudnym połażeniem zainteresował się, w tych latach F. Ceynawa, pragnący ułatwić młodzieży wiejskiej z Pomorza zdobycie zawodu i osiedlenie się w mieście. Postanowił on powołać organizację rzemieślniczą, obejmującą teren, Pomorza Gdańskiego i Dolnego Powiśla. Jego pomocnikami mieli być w początkach Bernard Selin, nauczyciel z Jastarni i lekarz. F.J. Żaczek z Oliwy. Zapewne ich wspólnym dziełem były "Wustawy" (statut) Tovarzésztva rzemjęsnjczo-przemesłoveho", ogłoszone w nr III publikacji "Skarb Kaszebsko-słavjnskje move". Paragraf 1 statutu Owego Towarzystwa Rzemieślniczo-Przemysłowego Określał cel jego powołania w następującym ujęciu: Tavarzésztvo rzemjęsnjczo-przeméslove kaszebsko-słovjnkjého narodé mo za cel vskazovac zdatnim knôpom drogj do jakjéhokolvjek rzemiesła abé z njeho pózdnj swój chléb mjele é krajovj sę przeslużelé, a méstovje é fabrikance dostelé dobrech lédzi do svojich varsztatów é fabrik.
Zebrania konstytucyjne Towarzystwa miały się odbyć: 2 I 1856 r. w Oliwie, 22 III w Brusach. 11 VI w Świeciu. 30 IX w Smołdzinie i 21 XI 1866 r. w Sztumie. Oliwa, w której rezydował dr Żaczek miała być zapewne ośrodkiem organizacji, a w każdym razie pierwszą, zap¬ewne eksperymentalną komórką całego przedsięwzięcia. Wybranie jej podyktowane była może wziętością i szacunkiem jakim cieszyła się na Kaszubach Oliwa i chyba także obecnością w niej dr Żaczka, zapewne garnącego się w tym czasie do pracy społeczno-oświatowej wśród rodaków.
Nie wiadomo czy Towarzystwo rozpoczęło zamierzoną działalność, czy też z jakichś przyczyn piękny plan, wiążący się z potrzebami ludu wiejskiego Kaszub pozostał w sferze pragnień Ceynowy, nie umiejącego podobno pogodzić teorii z praktyką codziennego życia. Może zawinił brak doświadczenia organizatorów lub sparaliżowało poczynania niebezpieczeństwo cholery, której w 1867 r. uległ sołtys Oliwy Schilling. Jaką rolę odgrywał w następnych latach jako działacz społeczny dr Żaczek nie wiadomo; ale prawdopodobnie znikomą lub żadną, o czym świadczy krytyczny w stosunku do niego fragment listu Cenowy do Stefana Rarnuita z 2 XI 1880 r. Oto jego brzmienie: "Dr Żaczek je lekarzę w Oliwie, ożenieł sę s uczoną Niemką é usze opusceł". Nie trzeba sądzić, że małżeństwo dr Żaczka z gdańszczanką, mającą słowiańskie zainteresowania lingwistyczne, bo posługującą się zapewne językiem polskim i uczącą się rosyjskiego wpłynęło na osłabienie poczucia narodowego dr Żaczka... O jego uczuciowym powiązaniu z kulturą polską świadczy fakt żywego interesowania się literaturą ojczystą, czytanie i wpisywanie do osobistego dziennika wierszy poetów polskich...
Po okresie walki kulturalnej niemczyzna królowała całkowicie w kościele i szkole oliwskiej. Bawiący w 1881 r. na terenie b. opactwa cystersów prof. Stanisław Tarnowski z UJ słyszał w czasie zwiedzania kościoła jedynie o różańcu i godzinkach "śpiewanych przez stare kobiety grubą tutejszą wymową ale po polsku" i postawił pytanie: "Czy to ostatnie echa polszczyzny, albo też ogniwa jej słabe może, ale nieprzerwane?".
Wieje z tych słów głęboki niepokój o polskość Oliwy i cień nadziei zawartej w przeświadczeniu, że istnieje łańcuch, który powiąże mimo słabego w tym momencie ogniwa przeszłość z przyszłością, w której naród polski postawi znów nogę na wybrzeżu morskim i rozciągnie swoją wadzę nad Bałtykiem. A nadzieja ta opierała się na owych ludziach "grubo śpiewających tutejszą wymową pieśni polskie", a więc na Kaszubach...
Wiele uwagi poświęcała Oliwie prasa poznańska i toruńska a także "Gazeta Gdańska". Wysuwały one ponurą wizję zatracania się tysięcy Kaszubów oliwskich w moru atakującego prusactwa... Nie posiadające przez dziesiątki lat żadnej własnej organizacji społeczeństwo kaszubskie w Oliwie traciło coraz nowe grupy współrodaków, wtapiających się w miejscowe środowisko wroga, imponującego wyższym standardem życiowym, władza, a nadto decydujące o pracy i zarobkach bezbronnej biedoty, żyjącej z pracy rąk. Brak jest danych o przebiegu procesów germanizacyjnych w Oliwie, ale można mniemać, iż drugie pokolenie przybyszów ze wsi, zaliczone zostało do grupy dwujęzycznej i znajdowało się na równi pochyłej, u kresu której występował już zanik świadomości narodowej...
Przez szereg lat czynne w Gdańsku takie organizacje polskie jak założone w 1876 r. "Ogniwo", czy działające od 1884 r. Towarzystwo Ludowe "Jedność" nie zajmowały się pozostawioną bez narodowej opieki ludnością kaszubską w Oliwie. Pierwszymi tamtejszymi działaczami, którzy zwrócili uwagę na grożące jej niebezpieczeństwo wynarodowienia byli: wytrwany obrońca polskości Pomorza Gdańskiego Józef Czyżewski i założyciel oraz redaktor "Gazety Gdańskiej" Bernard Milski. Ten ostatni nie tylko zajmował się redagowaniem swojego pisma, wychodzącego od I IV 1891 r.., ale brał również żywy udział w pracy społeczno-oświatowej i narodowej, wyróżniając się ofiarnością i bogactwem pomysłów w dziedzinie form działania i omijania niemieckich zarządzeń antypolskich. Do Gdańska przybył z Poznania, a więc z centrum zmagań Polaków z naporem germanizacyjnym. Zaprawiony tam w walce narodowej od razu włączył się, także z racji swej funkcji 'redaktorskiej w nurt życia polskiego i stanął w pierwszym rzędzie działaczy dających odpór wojującemu nacjonalizmowi niemieckiemu. Już w pierwszym roku swego pobytu w Gdańsku, po zaznajomieniu się z miejscowymi stosunkami, inspirowany zapewne przez J. Czyżewskiego i chyba przez Józefa Rutowskiego, właściciela nieokreślonej posiadłości w Jelitkowie zaczął umieszczać w "Gazecie Gdańskiej" wzmianki o Oliwie. Notka z 12 XII 1891 r. informuje o zapisywaniu się do Towarzystwa "Jedność" kandydatów na członków w osobach Władysława Kasperskiego, Jana Tobieńskiego, Stanisława Kasperskiego i Liczmańskiego, zapewne ojca bohaterskiego komendanta gdańskiej Chorągwi Harcerskiej w okresie międzywojennym — Alfa Liczmańskiego.
Po nieudanej próbie powołania przez Ceynowę i Żaczka w 1866 r, Towarzystwa Rzemieślniczo-Przemysłowego tym razem zabiegi nad zorganizowaniem w Oliwie popularnego już na Pomorzu Towarzystwa Ludowego zakończyły się pomyślnie... Oliwskie Towarzystwo Ludowe "Jedność" powstało (po okresie przygotowawczym poświęconym na werbowanie członków) w dniu 21 II 1892 r., a nie rok wcześniej jak podają niektórzy badacze i jak sądzili w późniejszych latach członkowie tej organizacji, obchodząc kolejne rocznice powstania oliwskiej "Jedności". Zebranie konstytucyjne zapisanych już kandydatów na członków i innych polskich mieszkańców Oliwy, Polana, Przymorza, Rynarzewa i osad w Dolinie Radości odbyło się w lokalu jakiegoś Lorenza. Wcześniej zawiadomiono władze policyjne, które reprezentował na spotkaniu miejscowy wójt dr Hasse z tłumaczem i żandarmem. Nie zakłócili oni jednak żadną interwencją toku obrad.
Zebranie zwołał miejscowy komitet z Józefem Rutowskim na czele. Główni inspiratorzy powołania w Oliwie placówki "Jedności" — Józef Czyżewski i Bernard Milski przybyli również z Gdańska na zaproszenie komitetu. Nie zdradzali oni jednak swojej roli w organizowaniu nowej komórki Towarzystwa i zapewne w przygotowaniu dla niej statutu, a Milski pragnąc zataić przed Władzami pruskimi udział gdańszczan w akcji przygotowawczej podał w sprawozdaniu prasowym, iż: "lud sam zabrał się do zabiegów około założenia Towarzystwa". W pierwszym spotkaniu wzięło udział około stu osób z Oliwy i wymienionych osiedli oraz trzech gdańszczan, w tym niewątpliwie B. Milski J. Czyżewski a także Józef Szulc względnie Jakub Leszczyński, późniejszy stały prelegent "Jedności" oliwskiej. Brak jest natomiast jakichkolwiek danych o obecności na zebraniu i współudziale w zależeniu oliwskiej "Jedności" Antoniego Abrahama. Był on w tym czasie nieznanym jeszcze w Gdańsku bardzo młodym, 22-letnim chłopcem, osiadłym przed paru miesiącami w Sopocie po przybyciu z Pucka dla znalezienia zarobku. Wydaje się wątpliwa w takiej sytuacji jego działalność założycielska w omawianym wypadku a nawet obecność na zebraniu, tak często mu przypisywane.
Zebranie zagaił Józef Rutowski. Obszerny referat o ważności towarzystw polskich w "czasach kiedy to niewiara i socjalizm się krzewią" wygłosił Bernard Milski, kryjąc w ten sposób jakby zasłoną dymną, obliczoną na ukrycie wobec władz pruskich właściwych celów i zadań "Jedności". Niezależnie od tego sformułowanie Milskiego oddawało klimat społeczny Towarzystwa Ludowego, opierającego się na współpracy z duchowieństwem i niechętnego socjalizmowi propagowanemu głównie przez niemieckich działaczy socjaldemokratycznych. Przemówienie zakończył prelegent odczytaniem "Ustawy" czyli statutu powstającej organizacji o nazwie: Towarzystwo Ludowe ,,Jedność" pod wezwaniem Św. Józefa. Miało ono skupiać w swych szeregach polskich mieszkańców Oliwy i okolicy należącej do parafii oliwskiej.
Po przedyskutowaniu i przyjęciu statutu wybrano pierwszy zarząd Towarzystwa w osobach: Józef Rutowski — przewodniczący, Bordeński — zastępca, Ludwik Treder — sekretarz, Alojzy Treder — zastępca sekret., Jan (?) Hallmann — skarbnik, Erlich — bibliotekarz. Do Towarzystwa zapisało się 50 osób, które wpłaciły wpisowe po 25 fenigów i uchwaloną składkę miesięczną w wysokości 10 fenigów. Zebrania postanowiono odbywać w każdą niedzielę po 1 i 15 miesiąca o godz. 5 po południu w lokalu Lorenza. Gdzie położony był ten lokal nie ustalono dotychczas.
Po zakończeniu wyborów przemówił gorąco i od serca Józef Czyżewski, wzywając do wierności językowi ojczystemu i polskości. Jako pierwsze zadanie Towarzystwa postawiono sprawę utworzenia polskiej biblioteczki członków. Sprawozdawca prasowy zebrania, zapewne sam Milski zaapelował w najbliższym numerze swojej gazety o ofiary na ten cel. Biblioteczka ta powstała rzeczywiście w najbliższych latach, lecz brak o niej bliższych danych. Była to już druga w tym czasie biblioteczka polska w Oliwie. Nieco wcześniej bowiem, w 1885 r. otwarto tutaj biblioteczkę popularnego Towarzystwa Czytelni Ludowych (TCL), lecz dla lat 90-tych brak jest o niej wiadomości. Drugi apel skierowała "Gazeta Gdańska" do "miejscowych duszpasterzy" czyli do ks. Mikołaja Kryna, proboszcza oliwskiego, Polaka z Pomorza o poparcie Towarzystwa, co jednak nie przyniosło żadnego rezultatu. Świadczą o tym późniejsze napomknienia gazety, iż na zebraniach czy imprezach organizowanych przez "Jedność" zjawiają się często okoliczni księża a nigdy miejscowi.
Fakt ten budzi zdziwienie, gdyż duchowni patronowali na ogół gorliwie, zwłaszcza w gminach wiejskich jaką była Oliwa, Towarzystwom Ludowym i innym polskim organizacjom. Ks. Kryn, rodowity Pomorzanin polskiego pochodzenia trzymał się z dala od miejscowej "Jedności" ale regularnie uczęszczał na zebrania organizacji niemieckich w Sopocie, co wytknął mu z ubolewaniem liberalny "Dziennik Poznański", piórem oliwskiego korespondenta.
Powstanie pierwszego polskiego towarzystwa w Oliwie wywołało szok wśród nacjonalistów niemieckich. W "Danziger Zeitung" w dwa dni po powstaniu organizacji ukazał się pełen oburzenia i ubolewania artykuł. Stwierdzano w nim, iż celem jej jest "pielęgnowanie polskości" i że: "w naszej na wskroś niemieckiej Oliwie — najstarszym miejscu niemieckiej kultury w Prusach Zachodnich podobne otwarte usiłowanie polonizacji uważano dotąd za niemal niemożliwe". Autora podżegającej napaści ogarnęła wręcz furia, gdy pisał o mającej powstać bibliotece polskiej i o zaplanowanych stałych zebraniach Towarzystwa. Napadł również na przewodniczącego Rutowskiego denuncjując go, iż "jest znany jako agitator polski" oraz, na "trzech panów z Gdańska (Czyżewskiego, Milskiego i Szulca), którzy prowadzili zebranie. "Gazeta Gdańska" w odpowiedzi wyjaśniła że "celem Towarzystwa jest dźwiganie moralności i pielęgnowanie uczuć religijnych". Kończąc artykuł dodał autor, niewątpliwie Milski z kpiącą ironią, że na wskroś niemiecka Oliwa oraz najstarsze w Prusach miejsce kultury niemieckiej może spać spokojnie na obydwa boki".
Gazetą członków Towarzystwa był oczywiście organ Milskiego. W Oliwie rozprowadzała go "ajencja" powierzona Józefowi Marunowskiemu. Kolporter ten nie wykazał się prawdopodobnie umiejętnością rozprowadzania pisma, gdyż "ajencja" przestała wkrótce istnieć. Widocznie gazeta nie zdobyła w Oliwie większej ilości abonentów, co jest zrozumiałe jeśli uprzytomnić sobie, że członkami Towarzystwa była na ogół miejscowa biedota, rzadko sięgająca po pisma. W urzędowym niemieckim spisie abonentów niezwykle popularnej "Gazety Grudziądzkiej" z początku XX w. Oliwa nie figuruje zupełnie, podczas gdy np. wieś. Chmielino abonowała w 1901 r. 104, Stara Kiszewa 143, a Czersk 738 numerów tego pisma. "Gazetę Gdańską" czytywano w czasie zebrań "Jedności" i to widocznie wystarczało jej członkom, przynajmniej najuboższym.
W ślad za nagonką prasową na nowo powstałe Towarzystwo w Oliwie poszły szykany. Zapewne pod naciskiem władz policyjnych i szowinistycznych towarzystw niemieckich Lorenz zapowiedział Rutowskie mu, że przestaje wynajmować salę "Jedności". Już w połowie kwietnia 1892 r. spotykano się w lokalu jakiegoś Kurzfeila. Było to mieszkanie prywatne przy ul. Gdańskiej. Na pierwsze zebranie w tym pomieszczeniu przybyło aż trzech funkcjonariuszy policyjnych. Widocznie trudności lokalowe i denerwujący dozór żandarmów notujących nazwiska i wypowiedzi dyskutantów wzbudziły niepokój wśród członków i spowodowały kilkumiesięczną przerwę w działalności Towarzystwa. Kilka pism niemieckich ogłosiło z triumfem, iż Towarzystwo Ludowe "Jedność" w Oliwie już nie istnieje. Niektórzy członkowie w tym sekretarz, bibliotekarz i skarbnik opuściło organizację. Pozostali nie załamali się jednak i wystarawszy się o salę w
hotelu Dietricha o nazwie "Waldhuschen" (zniszczony w 1945 r.) podjęli na nowo pracę. "Waldhauschen" i położony w sąsiedztwie przy dzisiejszej ul. Spacerowej hotel "Karlshof" były odtąd aż do 1939 r. miejscami spotkań, imprez rozrywkowych, obchodów rocznicowych miejscowej Polonii. Ich właściciele, choć Niemcy nie szli po linii wojującej hakaty, a szukając korzyści materialnych wynajmowali Polakom swoje pomieszczenia.
Pierwsze po przerwie zebranie odbyło się 27 XI 1892 n Uzupełniono wówczas zdekompletowany zarząd, a "Gazeta Gdańska" opiekuńcza siła Towarzystwa zaapelowała do jego członków by "nie zrażali się trudnościami i przeciwnościami, bo tylko ludzie małego ducha zrażają się byle czym". Rozwścieczona prasa niemiecka podjęła teraz atak na Kaszubów. W korespondencji z Oliwy w "Westpr. Volksblatt" wyładował swą złość autor rozpisując się o "zdziczeniu wśród kaszubskiego ludu w tej okolicy". "Gazeta Gdańska" natychmiast zareplikowała i ujmując się za ofiarami napaści oskarżyła Niemców, że odbierają Kaszubom najświętsze ich wartości ho mowę ojczystą, nabożeństwa polskie dodając nadto, iż demoralizacja Kaszubów szerzy się za przykładem Niemców gdańskich...
W 1893 r. i w następnych latach oliwska "Jedność" kontynuowała systematycznie zebrania, niestety dość monotonne treściowo. Jako stały prelegent przybywał na każde niemal spotkanie Jakub Leszczyński z Gdańska a nadto niekiedy Józef Palędzki, redaktor "Gazety Gdańskiej". W styczniu 1891 r. zorganizowało Towarzystwo pierwsze przedstawienie amatorskie a także "gwiazdkę" dla ubogich dzieci polskich. "Teatr" spotkał się z dużym zainteresowaniem miejscowego i okolicznego społeczeństwa, o czym świadczyło wypełnienie wielkiej sali w "Waldhuschen" do ostatniego miejsca. Notując swoje wrażenia z imprezy korespondent "Dziennika Poznańskiego" z satysfakcją podkreślił, że obecność paruset ludzi na polskim przedstawieniu jest "bardzo wymownym dowodem, że przecież ta praniemiecka Oliwa niezupełnie jest niemiecka". W tym samym artykule podkreślił on zasługi Towarzystwa stwierdzając "że chociaż członkowie jego prości ludzie to jednak ono się rusza". Wyliczywszy następnie, iż w parafii oliwskiej mieszka około 5000 Polaków wysunął żądanie, powtórzone skwapliwie przez "Gazetę Gdańską" powiększenia ilości kazań polskich i "przyznanie większych praw śpiewowi polskiemu". Podkreślił nadto z naciskiem, iż "oliwscy parafianie zaczynają domagać się aby zaspokajano ich duchowe potrzeby" i zaapelował ido proboszcza Kryna aby "jakoś wejrzał w te sprawy".
Okazją do zorganizowania nowej imprezy stała się "druga rocznica" powstania "Jedności". Członkowie przybyli na obchód do "Waldhuschen" z całymi rodzinami, tak że razem zgromadziło się około 200 osób. W programie były występy 4-głosowego chóru, przemówienia B. Milskiego oraz niezwykle popularnego działacza ks. Franciszka Bączkowskiego. Patriotyczne wiersze deklamowali goście z Gdańska: Wiśniewski, Góra i Leszczyński. Obecny był również Józef Czyżewski, który apelował do matek, żeby uczyły dzieci czytać i pisać po polsku oraz pieśni polskich.
Od początku 1894 r. zebrania Towarzystwa odbywały się w lokalu niejakiego Damańskiego czy Domalskiego przy dzisiejszej ul. Tatrzańskiej. Był to pensjonat "Schweizerhof", istniejący do dzisiaj jako dom mieszkalny. Wynajmowanie tego pomieszczenia kosztowało Towarzystwo 144 marki rocznie. Po 1895 r. działalność Towarzystwa ożywiła się znacznie. Organizowano wieczornice dla rodzin członków a każde spotkanie urozmaicano śpiewami, deklamacjami, prelekcjami najczęściej o treści historycznej, zakupiono sztandar, z którym wyszło Towarzystwo na zewnątrz biorąc 20 czerwca 1895 r. udział w uroczystości poświęcenia sztandaru znanej gdańskiej organizacji "Ogniwo". Ber nard Miski powitał wówczas niezwykle serdecznie oliwską "Jedność" i nazwał ją "wypróbowaną i wystawioną na próby drużyną". W tym samym roku, 29 września zorganizowało Towarzystwo przedstawienie w "Waldhhiuschen". Odegrano własnymi siłami komedyjki "Szlachta czynszowa" oraz "Młynarz i kominiarz" J.N. Kamińskiego. Urządzano też jakieś kancer ty a nawet wystawę. Pod koniec XIX w. Towarzystwo liczyło około 70 członków a na jego czele stał nadal Józef Rutowski. Współpracowali z nim Woesner — kupiec, Voelkner rzemieślnik oraz Puzdrowski, Lewiński, Grzenia, J. Strelkowski i Abraham — robotnicy. Przez cały czas Towarzystwo otaczane było troskliwą opieką i wspierane przez działaczy gdańskich Józefa Czyżewskiego, Bernarda Milskiego i Jakuba Leszczyńskiego. W wiek XX-ty wchodziło oliwskie Towarzystwo Ludowe z poczuciem siły i pewności dalszego działania oraz z przeświadczeniem dobrze spełnionego w minionym 10-leciu obowiązku społecznego i narodowego...
|